Karkonosze, majestatyczne i surowe, kryją w swoich zboczach nie tylko malownicze szlaki, ale i wspomnienia o miejscach, które zniknęły w odmętach historii.

Jednym z nich jest nieistniejące już schronisko im. Księcia Henryka, niegdyś perła gór, które spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziś pozostały po nim jedynie niewielkie ruiny, ale jego opowieść wciąż żyje w literaturze i pamięci.

Z dumą zbudowane – symbol luksusu i postępu
Schronisko powstało z inicjatywy Towarzystwa Karkonoskiego w latach 1888–1889 i szybko stało się symbolem nowoczesności. Położone na krawędzi Kotła Wielkiego Stawu, miało wyznaczyć nowy standard dla pozostałych schronisk w regionie. Jego pierwotna nazwa, Baude am Mittagstein (od nazwy pobliskiej skały – Mittagstein, Słonecznik), została zmieniona na Prinz-Heinrich-Baude na cześć księcia Henryka Hohenzollerna, brata cesarza Wilhelma II, który odwiedził budowę w 1888 roku. Dwupiętrowy budynek, z kamiennym parterem i drewnianymi piętrami, przyciągał gości luksusowym wykończeniem. Wyróżniały go ozdobne, malowane belki w jadalni oraz imponująca weranda z widokiem na Kotlinę Jeleniogórską.
Obiekt mógł pomieścić do 70 osób w 21 pokojach, a jego wyposażenie, jak na owe czasy, było imponujące. Już w 1892 roku zainstalowano w nim telegraf, co świadczyło o dążeniu do zapewnienia gościom najwyższego komfortu. W latach 30. XX wieku schronisko rozbudowano, powiększając liczbę pokoi do 30.

Raj dla narciarzy i miłośników sani
W okolicy schroniska tętniło życie. Tereny przyciągały tłumy narciarzy oraz miłośników zjazdów saniami rogatymi. Popularność zjazdów była tak duża, że wytyczono dwie trasy – jedną do Karpacza, drugą do Miłkowa. Niedaleko, nad Wielkim Stawem, znajdował się również kopiec usypany na cześć Theodora Donata, założyciela Towarzystwa Karkonoskiego. Obecnie już nie istnieje.

Schronisko naukowe i świadectwo pogody
Przez wiele lat, bo od 16 lipca 1892 roku aż do 1937 roku, w schronisku funkcjonowała stacja meteorologiczna. Dzięki jej pomiarom mamy dziś dokładne dane dotyczące klimatu tamtego okresu. Średnia roczna temperatura wynosiła zaledwie 1,1 °C, a najbardziej upalne miesiące – lipiec i sierpień – ledwo przekraczały 9 °C. Zimy natomiast były mroźne, a średnie opady deszczu i śniegu znaczące, co czyniło to miejsce idealnym dla entuzjastów sportów zimowych.

Koniec opowieści i literacki powrót
Po II wojnie światowej schronisko, już pod spolszczoną nazwą, czekał smutny los. Zostało niemal całkowicie opuszczone, a jedynymi mieszkańcami byli przedwojenny właściciel z synami. W przeciwieństwie do innych obiektów w okolicy, Schronisko Księcia Henryka nie zostało przejęte ani otwarte przez żadną polską organizację. W nocy z 9 na 10 października 1946 roku, w niewyjaśnionych okolicznościach, budynek stanął w ogniu. Ogień strawił schronisko doszczętnie, pozostawiając po sobie tylko fundamenty i gruz.

Dawna perła Karkonoszy była inspiracją dla twórców. Schronisko pojawia się w powieści Waldwinter – Leśna zima (1902) niemieckiego pisarza Paula Kellera, a także w zrealizowanym na jej podstawie filmie. W 2022 roku Sławek Gortych napisał kryminalną powieść Schronisko, które przestało istnieć, która na nowo rozbudziła zainteresowanie zaginionym miejscem.



Dziś, idąc szlakiem w Karkonoszach, możemy natknąć się na skromne ruiny schroniska Księcia Henryka. To milczący świadek bogatej historii, która zakończyła się w płomieniach, lecz wciąż żyje w lokalnych opowieściach i literaturze.