Na północnych stokach Kowarskiego Grzbietu niegdyś istniała niewielka górska osada o nazwie Budniki (Forstbauden). Wymazano ją zupełnie nie tylko z map, ale także z przestrzeni. Gdy ostatni mieszkańcy wynieśli się w latach pięćdziesiątych XX w., zniknęły również budynki.


Historia miejscowości sięga XVII wieku, kiedy podczas wyniszczającej wojny 30-letniej okoliczni mieszkańcy szukali schronienia w niedostępnych górskich ostępach. Osiedla tego typu miały charakter tymczasowy, skąd najpewniej wzięła się pierwsza nazwa osady – Forstbauden (Leśne Budy). Gdy niebezpieczeństwo mijało, ludzie schodzili niżej, ale niektórzy zostawali i trudnili się: pasterstwem, wyrobem serów, przemytem lub kłusownictwem. Pracowali też przy robotach leśnych.



Ponad sto lat później w związku z rozwojem turystyki Budniki zaczęły przeżywać okres największego rozkwitu. Na przełomie XIX i XX wieku w wiosce powstały dwie gospody, funkcjonowała także filia ewangelickiej szkoły i schronisko. Według danych z 1845 r. mieszkało w niej 77 osób (58 ewangelików i 19 katolików) i stało 13 budynków.



We wspomnieniach dawnych mieszkańców można przeczytać o kłopotach związanych z grubą pokrywą śnieżną, która utrudniała przejście nawet pomiędzy poszczególnymi domostwami. Szczególnie uciążliwy był także brak słońca, które przez 113 dni w roku nie wychodziło ponad masyw Kowarskiego Grzbietu.



Z tego względu rokrocznie odbywały się niezwykłe uroczystości. Zwykle koło 26 listopada organizowano pożegnanie, a w okolicach 19 marca przywitanie słońca. Choć dziś po dawnej miejscowości pozostały jedynie zarysy ruin, tradycje są kultywowane przez miłośników Budnik. Podczas uroczystości najważniejszą postacią jest Wołogór — duch Budnik.