Jak powstały talerze na Śnieżce
Dla turystów są latającymi spodkami, dyskami, talerzami lub kosmiczną budowlą. Ale pierwsza nazwa nadana obserwatorium na Śnieżce to “Hołdyski”. Nazwano je tak na cześć kierownika stacji, już nieżyjącego – Tadeusza Hołdysa. Używali jej znający go mieszkańcy Karpacza, gospodarze schronisk i pracownicy meteo. A od 1985 roku obserwatorium oficjalnie nosi już imię Tadeusza Hołdysa. O najwyżej położonej ulicy w Polsce czytaj tutaj.
Historia obserwacji meteorologicznych na Śnieżce jest jednak znacznie dłuższa, niż 44 lata istnienia słynnego obserwatorium.
Systematyczne odnotowywanie warunków pogodowych rozpoczęto w 1824 roku. Pierwszy budynek, w którym mogli schronić się meteorolodzy zaprojektowano w roku 1897. Otwarto go trzy lata później. Na szczyt Śnieżki nie prowadziła wówczas żadna droga i wszystko trzeba było wnosić na plecach. Droga Jubileuszowa powstała dopiero w 1905 roku.
Wieża na Śnieżce
Trzypiętrowe obserwatorium na Śnieżce wzniesiono w kształcie wieży. Szkielet konstrukcyjny budynku tworzyły bale dębowe i modrzewiowe. By zaizolować budynek przed surowymi warunkami, ściany wypełniono grubą, kilknastocenymetrową masą korkową. Dodatkowo powleczono je jutą nasączoną gipsem. Z zewnątrz ściany chroniły deski, papa i łupek typu tyrolskiego. By wiatr nie przewrócił obserwatorium, zakotwiczono je linami. Wieżę stabilizowały też nawiezione kamienie. Solidna budowla przetrwała ekstremalną pogodę i kilka zawieruch dziejowych. Meteorolodzy opuścili stare obserwatorium w 1976 roku. Kilka lat później budynek za symboliczną złotówkę został przekazany gminie Karpacz. Pojawiły się pomysł, by go przenieść do centrum kurortu i urządzić w nim ekspozycję poświęconą meteorologii. Nic jednak z tego nie wyszło. Ostatecznie niszczejące obserwatorium rozebrano w 1989 roku. Obecnie nie wiadomo, czy cokolwiek się z niego zachowało.
O potrzebie budowy nowoczesnego obserwatorium na Śnieżce, zaczęto mówić w latach 50. ubiegłego wieku. W starej konstrukcji, zaczęły się wówczas pojawiać nieszczelności. Jeszcze w 1963 roku przeprowadzono kapitalny remont obserwatorium, choć powstawały już plany budowy spodków.
Obserwatorium na Śnieżce w kształcie koła
W konkursie rozpatrywano dwie koncepcje. Wygrał projekt architektów z Politechniki Wrocławskiej, profesorów: Witolda Lipińskiego i Waldemara Wawrzyniaka. Musieli zaprojektować obiekt tak, aby zajął jak najmniej miejsca na górze. Nowe obserwatorium musiało też komponować się z istniejącą już kaplicą św. Wawrzyńca. To właśnie ten zabytek widziany z lotu ptaka zainspirował, prof. Witolda Lipińskiego, który był zapalonym szybownikiem. Lecąc nad Śnieżką uznał, że nowy obiekt również powinien mieć, podobnie jak kaplica, kształt koła. – Wszystko rozmieściliśmy w trzech spodkach wysokich na 15 metrów. Pierwszy pełnił funkcję turystyczną, drugi mieszkalno-gospodarczą dla pracowników, a trzeci to serce obserwatorium – wspominał profesor Waldemar Wawrzyniak.
Architekci chcieli też, by nowoczesna konstrukcja stworzyła symbol Karkonoszy. – Jak na ówczesne czasy projekt był architektonicznie rewolucyjny i sporo wysiłku kosztowało nas przekonanie do niego decydentów – opowiada profesor.
Prace budowlane zaczęto w 1966 roku. Trwały aż 6 lat, ponieważ budowie nie sprzyjała pogoda. Średnio robotnicy mieli znośną pogodę zaledwie przez 80 dni w roku. Prace przeciągały się też, bo zima niszczyła nie raz, część wcześniej wykonanych robot. Wszystkie materiały budowlane dowożono z dołu. Robotnicy nie mieli gdzie spać i tułali się po górskich schroniskach.
Budowa wymagała też przebudowy dróg dojazdowych, od kościołka Wang aż na szczyt Śnieżki. Trzeba było wybudować nowe ujęcie wody, by uniezależnić się od ujęcia po czechosłowackiej stronie góry.
Usterki talerzy
Budowę obserwatorium zakończono 13 listopada 1974 roku. Niestety w protokole odbioru było tak wiele usterek, że ich usunięcie trwało kolejne dwa lata. Meteorolodzy wprowadzili się do nowego obiektu dopiero w październiku 1976 roku. Szybko się okazało, że projektanci nie przewidzieli wszystkich niebezpieczeństw, które dla budynku nieść mogą arktyczne zimy na Śnieżce. Rury odprowadzające wodę zostały zniszczone na skutek ciągłego zamarzania i odmarzania. Doprowadziło to do zalania wnętrza obserwatorium. Rozszczelniały się także ściany i pokrycia dachów. Milimetrowa blacha aluminiowa, która miała wg. projektu przetrwać 80-100 lat, zaczęła się wybrzuszać już po kilku latach. Szczeliny były tak duże, że musiano przeprowadzić remont, polegający na pokryciu konstrukcji matą szklaną i masą bitumiczno-kauczukową.
Mimo tych problemów, wyjątkową budowlę zauważono na całym świecie. Makieta obserwatorium była prezentowana podczas jednej z wystaw na olimpiadzie w Meksyku, a francuski „Le Figaro” w 1976 roku umieścił duży artykuł o Śnieżce. – Pamiętam jak do ojca przyjeżdżali pracownicy obserwatoriów meteorologicznych z różnych krajów Europy: Niemiec, Szwajcarii. Bardzo chcieli zobaczyć stację na Śnieżce, bo była wyjątkowa – wspominał Witold Hołdys, syn Tadeusza Hołdysa.
Katastrofa na Śnieżce
Niestety zima w końcu pokonała Hołdyski. Do katastrofy doszło w marcu 2009 roku. Najpierw meteorolodzy odczuli niewielki wstrząs. Nie sądzili, że to coś groźnego, bo są przyzwyczajeni do drżenia talerzy, przy silnym wietrze. Jego prędkość na szczycie przekracza nieraz 200 km/h, a wiatry z prędkością 100 -150 km/h to norma.
Dzień później usłyszeli głośny trzask, a potem zauważyli, popękane ściany i dach oraz wykrzywioną podłogę. Pojawiły się też problemy z zamykaniem drzwi wyjściowych na taras obserwacyjny na górnym dysku. Instytut Meteorologi i Gospodarki Wodnej – właściciel obiektu, zarządził wówczas ewakuację siedmiu pracowników obserwatorium.
16 marca całkowicie złamała się część górnego dysku. Zsunęła się w dół i oparła się na śniegu. Pod koniec marca rozpoczęły się prace rozbiórkowe uszkodzonej części dysku górnego. Badający katastrofę eksperci orzekli, że główną przyczyną zawalenia się obserwatorium, było złe wykonanie spawów mocujących dysk do konstrukcji nośnej. Nie wytrzymały one obciążeń wynikających z zalegającego na dachu śniegu i podmuchów silnego wiatru.
Remont obserwatorium
IMGW podjęło decyzję o remoncie obserwatorium. Śnieżka jest jednym z dwóch w Polsce (obok Kasprowego Wierchu) obserwatoriów włączonych do światowego systemu stacji wysokogórskich. Dzięki położeniu zbierane tu dane, nie są zakłócone przez powierzchnię gruntu. Śnieżka pozwala z wyprzedzeniem obserwować zjawiska, które później następują na nizinach.
Do odbudowanego dysku meteorolodzy wrócili w październiku 2009 roku. By zmniejszyć ryzyko ponownej katastrofy inżynierowie Politechniki Wrocławskiej wzmocnili konstrukcję. Prace kosztowały 1,3 mln zł. IMGW odnowiło później średni dysk. Na remont czeka jeszcze ten położony najniżej.
– Planujemy przeprowadzić remont dysku dolnego polegający przede wszystkim na wzmocnieniu i oczyszczeniu konstrukcji stalowej – informują przedstawiciele IMGW. – Ponadto remont przewiduje wykonanie wentylacji, izolacji termicznej, nowej instalacji elektrycznej oraz sanitarnej, a także prac odtworzeniowo – architektonicznych – dodają.
Problemy techniczne sprawia nie tylko z budynek obserwatorium. W trybie pilnym trzeba wymienić rury doprowadzające na szczyt wodę.– Ta instalacja jest w stanie agonalnym. Ciągle są awarie. Może się zdarzyć, że woda na Śnieżkę przestanie docierać – mówi Andrzej Raj, dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego.
Przy tej okazji trzeba doprowadzić na szczyt nowy kabel energetyczny i sprowadzić z góry ścieki. Bo teraz nieczystości są rozsączane na zboczu góry. IMGW chce przeprowadzić te inwestycje wspólnie z polskim i czeskim parkiem narodowym. Czesi mogliby wówczas korzystać z wody i odprowadzać ścieki do wspólnej instalacji.
W obserwatorium planuje się też inne zmiany. Z górnego dysku mają zniknąć zatrudnieni tam pracownicy. Ma zastąpić ich automatyczna aparatura pomiarowa. Ludzie mają zostać przeniesieni do stacji w Jeleniej Górze, gdzie będzie znajdowała się stacja serwisująca urządzenia. IMGW szacuje, że automatyczna stacja będzie kosztowała milion złotych. Koszt jej utrzymania to ok. 600 – 800 tys. zł. Teraz, gdy obserwacje prowadzą ludzie, utrzymanie stacji kosztuje ok. milion rocznie.