To była jedna z największych turystycznych atrakcji Karpacza. Odrobina Alp w Karkonoszach. Dziś zostały po niej jedynie fundamenty.

Chodzi o nieistniejące schronisko Bronka Czecha na Starej Polanie (1067 m n.p.m.) przy szlaku  z górnego Karpacza do schroniska „Strzecha Akademicka” (znaki niebieskie).

Pierwszy budynek w tym miejscu powstał już przed rokiem 1670. Była to prymitywna buda pasterska. Mieszkali w niej też robotnicy wznoszący kaplicę św. Wawrzyńca. Służyła ona również pielgrzymom zmierzającym na Śnieżkę. Z nieznanych powodów nazwano ją „Schlingelbaude”, co można przetłumaczyć jako „Chatę nicponi” lub „łobuziaków” albo „huncwotów”. Około 1702 roku na Polanie powstał kolejny obiekt pasterski (rozebrano go dopiero w latach 50. XX wieku).

Schronisko Bronka Czecha
Schlingelbaude – zimą

Chata nicponi

Gdy pod koniec XIX wieku Karkonosze zaczęły stawać się turystyczną mekką, na Starej Polanie postanowiono zbudować pełnoprawne schronisko. Obiekt przyjął pierwszych gości w 1894 roku. „Schlingelbaude” było wówczas uznawane za jedno z najpiękniejszych schronisk w Karkonoszach. Budynek nawiązywał do wzorców budownictwa szwajcarskiego. Pokoje miały łazienki i centralne ogrzewanie. Szczególnym magnesem zachęcającym do odwiedzin, było pobliskie źródło leczniczej wody mineralnej i wyjątkowa schroniskowa kuchnia. Gościom serwowano w niej m.in. podobno niezwykle smaczne przetwory mleczne i sery.

W kolejnych latach schronisko kilkukrotnie przebudowywano. Stało się bardzo popularne i trzeba je było powiększać. W ten sposób stopniowo straciło swój pierwotny, alpejski charakter. Zwiększano nie tylko liczbę miejsc noclegowych, dobudowano balkony oraz werandy. W 1924 roku obiekt mógł pomieścić pięćdziesięciu gości. Uruchomiono tu także jedną z karkonoskich stacji pomiarów meteorologicznych. Według historycznych zapisów z lat 1931 – 1940 najcieplejszymi miesiącami na Polanie były lipiec i sierpień (ze średnią temperatur +12,6°C i +12,0°C), a najchłodniejszymi miesiącami były styczeń i luty (ze średnią temperatur -4,2°C i -4,5°C).

Schronisko Bronka Czecha
Schlingelbaude – sala jadalna

Schronisko Bronka Czecha

Po II wojnie światowej schronisko zostało przejęte przez polską administrację. Początkowo nosiło nazwę „Izabela”. Wypoczywali tu m.in.  byli więźniowie obozów koncentracyjnych.  W czerwcu 1946 r. obiekt zaczęli prowadzić członkowie organizacji YMCA (Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej). Schronisko przyjęło wówczas imię słynnego przedwojennego narciarza – Bronisława Czecha. Następnym gospodarzem stało się Polskie Towarzystwo Turystyczno- Krajoznawcze. Schronisko cieszyło się dużą popularnością i w latach 60. XX wieku po raz kolejny zwiększono liczbę miejsc noclegowych – tym razem do 60.

Schronisko Bronka Czecha
Schlingelbaude – latem

11 grudnia 1966 roku około godziny 14.25 na pierwszym piętrze w biurze kierownika schroniska (był nim wówczas Stanisław Ratajski) wybuchł pożar. Prawdopodobnie zajął się wiklinowy kosz na śmieci, do którego nieostrożnie wrzucono niedopałek papierosa. W schronisku w tym czasie trwała inwentaryzacja, związana z przekazaniem obiektu przez dotychczasowego kierownika. Być może ogień zaprószył jeden z członków komisji inwentaryzacyjnej.

Płomienie zauważyła pracownica schroniska. Niestety nieumiejętne wykorzystanie gaśnic sprawiło, że pożar szybko objął kolejne pomieszczenia. Nie udało się też wezwać pomocy telefonicznie, bo jedyny aparat znajdował się w płonącym pokoju.  Strażaków z Bierutowic (dziś to górna część Karpacza) zaalarmował dopiero syn kierownika schroniska, który zjechał na nartach do położonej poniżej miejscowości. Dlatego pięcioosobowa drużyna OSP wyruszyła do akcji dopiero po godzinie od chwili zauważenia ognia. Niestety ratownicy nie zdołali dojechać na Polanę. Ich samochód utknął w śnieżnej zaspie już w rejonie kościoła Wang. Kolejno dojeżdżające zespoły strażaków z okolicznych miejscowości, też nie mogły dostać się wyżej.

Pożar schroniska

Schronisko starali się ratować pracownicy wspomagani przez obsługę pobliskiej „Samotni”. W akcji uczestniczyli też członkowie Klubu Wysokogórskiego. Wynoszono wyposażenie i cenniejsze przedmioty. Waldemar Siemaszko – ówczesny kierownik „Samotni” wspominał, że starał się uratować piękne pianino, które stało w świetlicy schroniska na pierwszej kondygnacji. Instrument okazał się za ciężki i zbyt duży, a płomienie były już niebezpiecznie blisko i nie udało się go wynieść.

Pierwsi strażacy z ręcznym sprzętem gaśniczym dotarli pod schronisko dopiero o godzinie 16.40. Wtedy nie było już właściwie co ratować, bo ogień obejmował już cały budynek i zawaliła się część dachu. Strażacy starali się jedynie zabezpieczyć sąsiednie zabudowania. W pożarze nikt nie ucierpiał. Szczęśliwie w obiekcie nie było turystów, bo początek grudnia był wtedy w Karkonoszach tzw. „martwym sezonem”.

Po pożarze zamierzano odbudować schronisko Bronka Czecha. Powstał projekt, prowadzono nawet zbiórkę pieniędzy na odbudowę. Zniknęły one w tajemniczych okolicznościach i nowe schronisko nigdy nie powstało. Resztki starego budynku usunięto na początku lat 80. XX wieku. Dziś w jego miejscu są jedynie dawne fundamenty.